1 lutego 2014

Trening kl. Freq Chex

 

Rodzaj treningu : ujeżdżeniowy
Jeźdźcy i Konie : Juki i Freq Chex
Miejsce: duży czworobok obok hali
Czas: 1h
Pogoda: piękne słoneczne niebo, mało chmur, niemalże czysty błękit

***

Po podaniu „niezwykłego” obiadu mojemu mężczyźnie poszłam dalej się trenować .
Wcześniej poleciłam przyprowadzić do boksu małą srokatą kluseczkę . Jak weszłam do stajni sądziłam, że nie spełnią mojego życzenia a tu proszę, wykonane na cacy . W dodatku przeczyścili mi ją już więc o wiele szybciej mi poszło obrządzanie kucynki . Freq stała jak aniołek. Dała sobie wszystko pozakładać, dopiąć na ostatni guzik . Wzięłam wszystko co potrzebne i wyszłyśmy w stronę czworoboku na którym właśnie stajenni przybijali nowe, pomalowane plastikowe litery . Trzeba kiedyś odrestaurować czworoboki (płotki, litery) i parkury (odmalować przeszkody i drągi) więc jako że dziś piękny dzień, stajennych zagnałam do roboty . Zaraz za bramką dopięłam krótki popręg do przystół i opuściłam strzemiona.
- O rany .. – złapałam się za głowę. Ale krótkie strzemionka ! Ciekawe jak „ duże „ było to dziecko które ostatnie jeździło na Freq . :) ) Przynajmniej dobry znak dla mnie, klacz jest spokojna .
Przedłużyłam je znacznie i wsiadłam na srokę . Nie zdziwiło mnie to, że jak już wsiałam klacz nawet nie drgnęła. W końcu hucuły to w miarę spokojne konie, przynajmniej niektóre osobniki :) .
Dałam jej łydkę i poszła . Niechętnie, powlekając nogami, nie dokraczając i zostawiając zad daleko w stajni, zapewne pod słomą w boksie.
- Super .. wiedziałam, że czegoś zapomniałam . – spojrzałam, odsuwając nogę, na piętę .
- Kubaaa .
Daleko w głębi stajni usłyszałam jak z czyiś rąk wypada miotła i biegnie do drzwi stajennych .
- Tak ?
- Przyniesiesz mi moje ostrogi .? Ale nie te zwykłe, chce te najnowsze z diamencikami :) – zamrugałam
- Okej .. – jęknął
- Dzięki ! – krzyknęłam ale już oddalił się
A więc dalej stępowałyśmy, rozwleczone jak diabli . Próbowałam z nią coś robić ale kompletna olewka. Nawet muskanie batem po zadzie lub łopatkach nic nie dawało. W końcu przyszło moje wybawienie, i mój heros.
- Proszę kochanie – wyszczerzył się Przemek .
- O .. eee .. dzięki .
- O właśnie, obiad był pyszny. Może ja zrobię kolacje dziś :> – zakpił .
- To ja chyba wychodzę na miasto :P – wystawiłam mu język .
- Dobra. Zakładaj je – rzucił mi srebrne ostrogi .
Dałam mu potrzymać Freq i szybko założyłam błyszczące cacuszka .
- Dobra. Zaczynajmy – zebrałam wodze i dałam delikatną łydkę .
Pięknie zareagowała, choć nie do końca zadowalająco pracując .
Blondyn usiadł na ławce, pewnie chciał potem opowiadać po stajni jak to Juki nie potrafi ruszyć upartego kuca .
Pokombinowałam trochę łydkami, wodzami, dosiadem i proszę ! Pięknie ustawiony kuc .
Przez pierwsze 8 minut puszczałam i zbierałam wodze tym samym ćwiczyłyśmy żucie z ręki i zbieranie się . Potem na lekkim kontakcie ćwiczyłyśmy różne figury na rozgrzewkę. Szczególnie spodobały jej się ósemki i serpentyny o 5 łukach . Gdy zrobiła się luźniejsza i lżejsza w pysku posłałam jej delikatny sygnał do kłusa . Zastrzygła uszami lecz nie ruszyła. Przycisnęłam mocno łydki i wtedy dopiero załapała . Poszła żwawo , zadzierając nieco głowę . Pozwoliłam jej tak przekłusować jedno kółko po czym zaczęłam dawać sygnały do zebrania . Puknęłam batem po zadzie, żeby go mocniej podstawiła gdyż robiła to wolno i niechętnie . Natychmiast zareagowała .
Potem dosiadem i wodzami wyegzekwowałam zejście z głową i ustawienie jej w odpowiedniej pozycji, nie za nisko i nie za wysoko . Przejechałyśmy tak kilka kół więc zaczęłam kombinować .
Wjazd na środek i zebranie oraz zwolnienie kłusa . Skręt w lewo i wjazd na przekątną wyciągniętym kłusem . Trochę wtedy pogubiła zad więc pojechałyśmy raz jeszcze przekątną wyciągając. Tym razem przypilnowałam podstawienia i wyszło idealnie . Jak wyjechałyśmy już na obwód zagalopowała . Szła bardzo płynnie, nieco nisko przodem ale dałam jej spokój jak na pierwsze kółka . Zmieniałyśmy kierunek co 2 koła więc po jakiś 3 zmianach kazałam jej bardziej zaokrąglić galop. Zrobiła to nieco energiczniej niż zwykle . Poklepałam ją hojnie i zwolniłam do stępa . Puściłam wodze na całą długość żeby srokata wyciągnęła sobie szyję .
- Ustaw mi na długiej lewej ścianie drągi na kłusa i po prawej na galop . – poprosiłam nadal siedzącego na ławce Przemka .
Ustawił je wszystkie bez słówka protestu . Podziękowałam mu cmokiem w powietrze posłanym z ręki . Zebrawszy kuca ruszyłam na drągi . Pierwszym razem puknęła 3 razy na 4 drągi . Najechałam nieco szybciej i tym razem usłyszałam jedno puknięcie . Kolejny raz był już czysty, bardzo ładnie podnosiła nogi, aż przyjemnie było przejechać je . Zagalopowałam zaraz za nimi i najechałam na drągi do galopu . Matko !. Za pierwszym razem przeskoczyła każdego po kolei . A było ich aż 3 drągi . Dostała po dupie i jeszcze raz . Tym razem przyhamowałam ją i przeszła . Obyło się bez serii puknięć, tylko jedno . Pochwaliłam kucynkę i raz jeszcze najazd . Tym razem bezbłędnie . Nieco za szybko ale w sumie ok . Bardzo hojnie ją wyklepałam i wygłaskałam po czym dałam odpocząć w stępie . Blondas otworzył nam bramkę więc zajechałam na niej aż do stajni . Rozebrałam Freq’a i dałam stajennemu, żeby zaprowadził ją na karuzelę występować . Sama zaś poodnosiłam cały sprzęt, umyłam wędzidło i wypięłam czaprak żeby wysechł .
- Ej. Kochanie. Zawiozłeś koniom ściętą trawę na padoki . ? hęę ? – zaintonowałam
- No . .. właśnie się do tego zbierałem . :D – wyszczerzył się przepraszająco .
- No właśnie .. to do roboty ! – wskazałam znacząco palcem ciągnik z zielonką na naczepie .
- Tak jest . .. Kapitanie – parsknął .
***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz