1 lutego 2014

Trening 2 og. Gazal Al Shabat

 
Rodzajtreningu :pokazowy
Jeźdźcyi Konie :
Jukii *Gazal Al Shabat
Miejsce:teren stajni
Czas:40 minut
Pogoda:słonecznie, stosunkowo ciepło, przelotne opady


Godzina 5:29.Za moimi plecami coś zaczęło się szamotać, raz, drugi, trzeciwalnęło mnie czymś po plecach.
- Czy ty masz bezsenność czywrodzone ADHD? – zapytałam ironicznie odwracając się.
- Gdzieśtu dzwonił budzik ale nie mam pojęcia gdzie.. – odparł zaspanyPrzemek.
- Tak… dzwonił tylko to było jakieś 4 minuty temu…-.-
Przetrał oczy, spojrzał na mnie po czym wstał i poszedłchwiejnym krokiem do łazienki.
Niech on najpierw się budzi apotem dopiero szuka telefonu…
Przeleżałam z pół godzinyzanim skończył poranną toaletę, obyło się bez reanimacji(czyt.zacięć przy goleniu) więc poszłam szybko się ogarnęłam izbiegłam na śniadanie.
Przemek zawisł nad śniadaniem przynowej gazecie. Nawiasem, nie wiem jak on to robi, że codziennie manową przy śniadaniu :D
Ja bez jakiegoś rozczulania się zjadłampierwsze lepsze kanapki i pognałam do stajni. Dzisiaj mójulubieniec miał mieć trening to leciałam jak na orlichskrzydłach.
Złapałam się za wielkie stajenne wrota,trzeszczały i skrzypiały jakby nie były otwierane miesiącami. Amówiłam Przemkowi żeby je w końcu zrobił … -.-
Rozejrzałamsię po korytarzu, Kuba właśnie wyprowadzał drugą turę koni napastwiska.
- Gazal u siebie?
- No ja go nie wyprowadzałem, aUli jeszcze nie ma więc prawdopodobnie jest o ile oknem niewyszedł
- Zabawne :P
Po drodze wstąpiłam do siodlarni,zabrałam skrzynkę z czyszczeniami, roboczą prezenterkę ibat.
Podeszłam do boksu Siwego, biedaczek zmęczony nic nierobieniem stał w głową wciśniętą w kącie i spał.
Rzuciłamwszystkie rzeczy jakie miałam w rękach pod boks aż Gazal sięwzdrygnął i szanownie odwrócił.
- Cześć Kochanie!
Podszedłdo drzwi, pomiziałam go, pobawiłam się chrapami i w końcu wzięłamza czyszczenie. Wyjątkowo brudny to on nie był, można powiedzieć,że nawet czysty jak na mleczno białego konia. Chyba zlitował sięi nie spał na leżąco dzisiaj. Włosy w grzywie miał powywijane nawszystkie strony świata, jakieś dredy, w pewnym momencie załamałamsię, że bedę musiała coś wycinać ale złote rączki poradziłysobie i tym razem. Obyło się bez ofiar! :)
Założyłamprezenterkę, bat i w drogę! Cały korytarz w stajni Gazal przeszedłna 2 nogach. Każdy pretekst był dobry, a to Colorado nie tak sięspojrzał na niego, to nowy ogier Fin Wal go zezłościł, to CelticHurracine rzucił się do krat, i tak całą drogę. Dopiero zarogiem stajni się opanował i zobaczył, że ide przed nim.Zdecydowałam, że pójdziemy na naszą ulubioną polanę z makami. Itak już wydeptana w trójkąt to po co inne niszczyć.
Zaczęliśmyod luźnego stępa. Zależy jak kto definiuje luźny, bo Gazal chybanie bardzo zrobumiał, że ma być luźny-ospały, bo tworzyłluźny-przyspieszająco-płoszący się. Machnęłam mu parę razybatem przed nosem to chłopak się ogarnął. Po 2 trójkątachprzeszliśmy do stępa pośredniego, tu już o wiele lepiej zkoncentracją. Jako, że Siwy był grzeczny zaczęliśmy prace wkłusie. Ruszył ze wspięcia, za co skarciłam go. Potrząsnąłgłową, mocniej tupną i już spokojnie kłusował obok.Przebiegliśmy 3 trójkąty i zaprosiłam go do wyciągnięcia kłusa.Bardzo efektownie to zrobił, bez odpałów. Nagrodziłam go iprzeszliśmy kawałek dalej na płytę. Ustawiłam go, chciałam jużprosić o wyciągnięcie szyi to wspiął się nadąsany. Skariłamgo to dodał jeszcze wymach nogami w moją stronę. Pociągnęłammocniej za prezenterkę i opadł na ziemię. Ponownie go ustawiłamna płycie, poprosiłam o wyciągnięcie szyi – potulny baranek tymrazem. Nagrodziłam go, zrobiliśmy dużą woltę kłusem i znowu napłytę. Ustawiłam Gazala i kolejne podejście – bardzo dobrzezaprezentował się. Powtórzyłam to ćwiczenie jeszcze 2 razy izaczeliśmy wracać do stajni. Najpier wyciągniętym kłusem, potemstępem. Bardzo dokładnie pilnowałam go by nie przechodził dogalopu czy też zakłusowywał w stępie co w drodze powrotniejzdarzało się kiedyś nagminnie. Dochodziliśmy do drzwi w stajni, wostatniej chwili zamiast wejść do środka skręciłam w stronepadoku. Ogier już się spiął, zaczął caplować, ciągnąć,wspinać się. Otworzyłam bramkę do jego sadu, zdjęłamprezenterkę i poklepałam go. Ruszył jak mały źrebak, brykającraz po raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz